Z tą karczmą wiążę się ciekawa historia, ale to temat na inną opowieść. Zwłaszcza, że nie jest zbyt przyjemna. Szczerze powiedziawszy to kończy się tragicznie, ale mniejsza z tym. W każdym razie wróćmy do samej karczmy. Nie różni się niczym od innych tego typu przybytków. Jest tylko jeden mały element, który zresztą można bardzo łatwo przeoczyć w tłumie, który zbiera się tam każdego dnia w godzinach wieczornych. Jest to długi, czarny parasol, złamany w połowie i zabrudzony na czubku czymś co wygląda na zeschniętą krew. Karczmarz zapytany o nazwę i ten właśnie parasol tylko marszczy czoło z niesmakiem i szybko zmienia temat.