IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Light...?

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Light
Light
Liczba postów : 73
Join date : 24/08/2017

#1PisanieTemat: Light...?    Light...?  EmptyWto Wrz 19, 2017 9:23 pm

Imię:  Alexander
Nazwisko: Light
Wiek: 26 lat
Płeć: Mężczyzna
Gildia: LSN
Klasa Maga: Podstawowa
Miejsce Zamieszkania: Siedziba gildii

Wygląd: Alexander jest dość wysokim mężczyzną. Ma aż sto osiemdziesiąt osiem centymetrów wzrostu. Oczywiście nie ma patykowatej postury, lata w gildii działały na jego korzyść. Oczywiście nie można powiedzieć, że ten człowiek to kupa mięcha i nic więcej. Light jest po prostu dobrze zbudowany. Jednak to co najbardziej przyciąga wzrok są jego białe włosy, które zdają się świecić nocą, w świetle księżyca. Gdy spojrzysz niżej ujrzysz bliznę przechodzącą przez lewą brew. Tą małą pamiątkę zostawił mu demon z którym Light walczył. Można powiedzieć, że nawet dodaje mu męskości. Blizna kończy się zaraz przy oku. Właśnie… oczy. Lepiej nie patrzeć się w nie za długo. Szare tęczówki skrywają w sobie coś tajemniczego i przewrotnego. W końcu oczy są zwierciadłem duszy, a nikt przecież nie chce ujrzeć w tym zwierciadle diabła. Znak gildii LSN znajduje się na plecach, między łopatkami. Wokół znaku można dostrzec małe blizny, które pokrywają również ramiona i klatkę piersiową.

Charakter: Light, bo tak zwykle się do niego zwracają, jest człowiekiem skrajności. Wszystko zależy jaki ma dziś humor, którą nogą wstanie i co zje na śniadanie. Na ogół jednak jest typem osoby, która nie daje sobie dmuchać w kaszę. Największy szacunek ma do swoich przyjaciół z gildii i nie ufa za bardzo obcym. Nie lubi gdy ktoś stara się narzucić mu swoje zdanie, choć kiedy zrozumie, że popełnił błąd i to ktoś inny ma rację, potrafi się do tego przyznać i oddać swój honor. Mimo że nie jest człowiekiem w gorącej wodzie kąpanym to zdarza mu się działać pochopnie, zwłaszcza jeśli chodzi o jest „współbraci” z LSN. W końcu są dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółmi i nie może sobie pozwolić na ich utratę. Na szczęście nie ma za dużo takich sytuacji. Cała gildia doskonale sobie radzi, więc o takich problemach nie myśli zbyt często. Jak natomiast traktuje innych magów? Inne gildie? Nic do nich nie ma w gruncie rzeczy, choć trochę go śmieszą. Są rzeczy ważne i ważniejsze, prawda? To tak jakby robić pojedynki snajperskie, albo helikopter w ogniu. Dokładnie to samo. Oczywiście to też nie jest tak, że Light jest niekulturalnym chamem. Ten człowiek nawet największego wroga potraktuje honorowo, zanim go zabije oczywiście. Gorzej jeśli, jak już mówiłem wcześniej, Light wstanie złą nogą. Wtedy może być naprawdę upierdliwym i wkurwiającym człowiekiem. Humoru nie poprawi mu najlepsza pizza z Mylano, ani wygrany pojedynek snajperski. Nawet rozpierdolenie jakiegoś dobrego forum nie pomaga. Taki okres trzeba przeczekać, albo strzelić mu w ryj, co udaje się tylko nielicznym. Radzę jednak przeczekać.

Historia: Light urodził się w portowym mieście Hargeon. Dokładna data nie jest znana, bo rodzice porzucili gdzieś w porcie, między beczką z piwem, a skrzynką z rybami. Na całe szczęście znalazł go rybak, który nocą wracał do domu. Nazwał go Alexander Light, ponieważ nad nim znajdowała się lampa, która co chwilę zapalała się i gasła, jakby informując, że coś tu jest. Alexander został wychowany przez niego, nigdy nie pytając o swoich prawdziwych rodziców. Nie chciał wiedzieć, bo nie potrzebował tyh informacji? Co? Miałby ich jeszcze szukać? I co wtedy? „Cześć mamo, cześć tato. Porzuciliście mnie.”? No chyba byłoby z nim coś nie w porządku. Poza tym zdecydowanie dobrze żyło mu się ze starym rybakiem, który… Może o tym potem. W każdym razie przekazywał Lightowi wszystko co sam wiedział, co umiał. Nauczył go wszystkiego. Jak przetrwać, jak łowić ryby i… magii. Owszem. Light nie miał pojęcia skąd ten człowiek wie tyle o tej sztuce, ale nie narzekał. Nigdy nie narzekał. Każdą karę przyjmował z pokorą, tak samo jak każdą nagrodę, aż w końcu nadszedł dzień w którym opuścił starca i udał się w poszukiwaniu własnego miejsca. Co jednak tak naprawdę nim kierowało? Otóż chciał tak naprawdę odnaleźć swoją rodzinę, ale nikomu o tym nie powiedział. Nie chciał się do tego przyznać. To nie tak, że rybak był dla niego złym człowiekiem. Po prostu chciał znaleźć ich i spytać o powód. Dlaczego? Do tej pory usilnie zaprzeczał temu. W końcu po co mu rodzice?! Poza tym… drugim powodem było to, że chciał znaleźć swój własny dom. Chciał czegoś czzego rybak nie mógł mu dać. Chciał odnaleźć swoje miejsce w świcie. Oczywiście nie było to łatwe, bo kilka lat wcześniej wybuchła wojna i nigdzie nie było zbyt bezpiecznie, ale robił co mógł, aby pomagać innym ludziom. Zwłaszcza tym, którzy nie potrafili korzystać z magii w takim stopniu co on. Niestety nigdzie nie mógł znaleźć informacji o swoich rodzicach. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. To trochę go załamało, ale uznał, że los najwidoczniej nie chce obdarzyć go tą informacją. Może to lepiej, że nie wie? Może tylko by się zawiódł? Gorzej, ż nie miał teraz żadnego celu, oprócz znalezienia swojego miejsca. Jak ma je jednak znaleźć, skoro trwa wojna? Podróżował więc tak przez jakiś czas, bez większego planu, tudzież celu. Pewnego dnia znalazł się w pobliżu małej wioski, która żyła sobie spokojnie z dala od walk i cierpienia. Light już miał zmierzać w tamtą stronę, kiedy usłyszał mrożący krew w żyłach dźwięk. Mały oddział demonów przedarł się przez linie obronne i zmierzał w stronę wsi. Alex wiedział, że nie da rady im pomóc. Nie sam. Mógł tylko stać i patrzeć jak cała wioska powoli staje w płomieniach. Słuchał krzyku kobiet, starców i małych dzieci. Czym oni zawinili!? Czym do cholery?! Light czuł wtedy taką wściekłość jakiej nie czuł nigdy wcześniej. Już wiedział co musi zrobić. Wiedział gdzie musi iść. Gdy tylko skończył czternaście, owszem czternaście, lat dołączył do służby. Nikt nie mógł udowodnić, że był młodszy, gdyż data urodzenia była nieznana, a on dodatkowo sfałszował swoje dokumenty. Nie było to zbyt trudne, bo Alexander wyglądał na starszego niż w rzeczywistości był. Stał więc w kolejce, jako jeden z licznych ochotników. Mężnie wyprostowany, gotowy do walki na froncie. Na początku jednak nie potrafił zbyt dobrze walczyć, ale i to bardzo szybko sobie przyswoił. Pierwsze bitwy nie wyglądały zbyt ciekawie. W końcu chłopak miał tylko 14 lat. Był przerażony. Na jego oczach ginęli ludzie. Wcześnie dumny i wyprostowany chłopak, teraz kulił się ze strachu. Wszystko jednak się zmieniło, gdy spotkał swojego towarzysza z oddziału. Trafili na siebie przypadkiem, wcześniej nawet nie zwracając na siebie uwagi. Teraz siedzieli obok siebie, przestraszeni, patrząc tępo w niebo. Można powiedzieć, że Chris, bo tak miał na imię ten drugi, dodawał Lightowi otuchy, choć sam był przerażony. Mimo wszystko starał się. To wtedy jakoś zainspirował tym młodszego kolegę. Alexander postanowił, że nie będzie gorszy od niego, że nie będzie taki słaby. Ci dwaj z szarego końca oddziału nie raz ratowali pozostałym tyłki robiąc akcje w stylu „helikopter w ogniu”. Niestety podczas felernej akcji Chrisowi się nie udało. Byli tylko o krok od wygranej bitwy, więc rozentuzjazmowani ruszyli przodem, bo w końcu… co może pójść źle?! No tyle, że kurwa poszło źle. Alex stracił palec prawej ręki i otrzymał głęboką ranę lewy bok, która mocno broczyła. Nie czuł jednak bólu. Bardziej martwił się o swojego przyjaciela, który leżał tuż obok niego. Christian miał rozszarpane gardło. Wciąż żył, próbował nawet oddychać, ale z jego gardła wydawało się tylko przerażające gulgotanie, jakby ktoś nalał tam błota. Całe jego ciało było zdruzgotane. Co się jednak tak właściwie stało? Demony w pośpiechu zostawiły tam pułapkę. Nikt nie spodziewał się takiego ataku, więc zanim zdążyli się otrząsnąć kilku z nich padło na ziemię. Chrisowi jednak nic by się nie stało, gdyby kretyn nie postanowił zasłonić Lighta własnym ciałem. Dopiero po chwili dotarło do niego co się tak właściwie stało, ale było już za późno. Oczy jego towarzysza były zimne i puste, wpatrujące się w przestrzeń nad nim.
W ciągu dwóch lat, bo tyle walczył, zdążył poznać wielu wspaniałych ludzi i wielu z nich pogrzebać. Wielu braci, mężów, a nawet synów, zmarło, bo jakieś zasrane demony miały swoje widzimisię. Dopiero pod koniec zmienił się. Już nie był tym samym dzieckiem, musiał dorosnąć zbyt szybko. Musiał być twardszy znacznie szybciej niż jego rówieśnicy.  Właśnie wtedy, pod koniec wojny, poznał Shada i Darkera. Tylko oni przeżyli z całego ich oddziału. O tych wydarzeniach krążyły legendy, ale Light nie mógł nic wydusić z Shada. Mężczyzna nie odzywał się ani słowem. Alexander nawet próbował go przyłapać na tym, gdy coś mówi, ale na próżno. Mimo to bardzo go polubił. Widział w jego oczach ten sam agresywny błysk, który tak często pojawiał się u niego samego. Od tamtej chwili postanowił, że nie walczy tylko za zmarłych, za tych wszystkich ojców i synów, ale też za tych żywych. Za przyszłość. Swoją, Shada i innych ludzi. Niestety wychodzenie cało z każdej potyczki musiało się kiedyś skończyć. Light nie wyszedł z jednej wcale. Został uprowadzony, a następnie torturowany, aby wyciągnąć z niego jakieś istotne informacje, ale on nie w końcu był tylko żołnierzem i takowych nie posiadał. Nie sprzedałby swoich towarzyszy, których tak sobie cenił. Czy mógłby zrobić coś tak okrutnego? Był przetrzymywany aż do końca wojny, czyli około dwóch miesięcy. Dwa miesiące ciągłych tortur, czy potraficie to sobie wyobrazić? Ja też nie. W końcu jednak udało mu się uciec, ale wtedy ślad po nim zaginął.  Od jego ostatniej bitwy nikt go nie widział, ale to mu nie przeszkadzało. Był w okropnym stanie i nie chciał, żeby ktoś go teraz oglądał. Poza tym nie brakowało za wiele, a złamaliby go. Przeszedłbym na ich stronę, bo niby jako zwykły żołnierz nie wiedział nic istotnego, ale w końcu nawet te nic nie warte informacje mogą zmienić bieg wojny. Sama myśl o tym, że mógłby się poddać wypalała w jego umyśle głęboki ślad i była dla niego bardziej bolesna niż rany fizyczne. Z trudem dotarł do jakiejś opuszczonej chaty z nadzieją, że jakoś to będzie i może jednak to przeżyje. Całe szczęście, że odnalazł go ktoś, kogo Light zupełnie się nie spodziewał. Daisuki, genialny strateg królestwa. Nie wiedział skąd ten jegomość wiedział, gdzie go szukać, ale nie miał czasu zbytnio się tym interesować. Pan Namikawa pomógł mu dojść do siebie. To dzięki niemu Alexander nadal żyje i spłaca ten dług wdzięczności. Oczywiście Daisuke przeszkolił go trochę i to dzięki niemu chłopak zrozumiał, że nie ma się czego wstydzić. Przypomniał mu, że to nie jego wina, że został schwytany i torturowany. Mężczyzna nawet twierdził, że to był niezwykły akt odwagi, nie wydać żadnego ze swoich towarzyszy przez dwa miesiące. Niestety Namikawa nie miał dużo czasu. Zostawił go samego, zmieniając troszkę jego poglądy, aby ten sam doszedł do pełni sił i polecił mu, aby znalazł go kiedy będzie gotowy. Najwidoczniej dojrzał w jego oczach odpowiedni błysk. Tak więc chłopak szybko zebrał się w sobie. Odnalezienie Namikawy zajęło mu pół roku, które ciągnęło się niemiłosiernie. Dla przykładu, po dwóch tygodniach od wyruszenia w drogę, poczuł się o wiele gorzej. Niektóre rany otworzyły się i zaczęły boleć niemiłosiernie. Cały bandaż, którym była owinięta jego klatka piersiowa, oraz brzuch, był brudny od krwi. Padał wtedy deszcz, tak ulewny, że nie było nic widać na dalej niż kilka metrów. Light zataczał się z bólu, ale wiedział, że daleko nie zajdzie. Wtedy z nieba spadła mu jakaś dziewczynka. Cała zmoknięta, z włosami przyklejonymi do twarzy. Miała na sobie ładną sukienkę, więc Light domyślił się, że jest z bogatego domu. Mogła mieć dziesięć lat? Może trochę więcej. Nie pytając go nawet o zdanie, chwyciła za rękę i poprowadził do swojego domostwa. Niestety nie mógł się napawać piękne otoczeniem, gdyż ból tak bardzo go ogłuszył, że przestał widzieć. Dziewczyna szybko posłała po kogoś, kto zmienił mu bandaż, smarując czymś wcześniej jego rany i zostawiając aby odpoczął. Spał chyba bite trzy dni. Obudzi się głodny jak cholera, nie bardzo wiedząc gdzie jest. Dopiero, gdy rozejrzał się po pomieszczeniu i dostrzegł dziewczynkę, Azalię z tego co pamiętał, przypomniał sobie wszystko. Powoli podniósł się z łóżka i ze zdziwieniem odkrył, że rany już go tak nie bolą. Wtedy opowiedział wszystko dziewczynce. Pominął tylko parę szczegółów, takich jak tortury. W końcu tego nie musiała wiedzieć. Nie miał też jednak za dużo czasu na pogaduszki. Ubrał szybko koszulę, którą dała mu dziewczyna i ruszył z nią do wyjścia. Oczywiście podziękował jej za wszystko, pocałował w czoło i obiecał, że jeszcze kiedyś się spotkają. W końcu ten świat nie jest wcale taki duży jak mogłoby się wydawać. Odszedł z uśmiechem na ustach, czując, jak wstępują w niego nowe siły. W trakcie swojej wędrówki spojrzał w niebo, przypomniał sobie słowa dziewczynki, która nauczyła go więcej w ciągu tego krótkiego tygodnia, niż niektórzy przez całe życie - nie trzeba wielkiej siły, by czynić dobro. On posiadał wielką siłę i od teraz wiedział, że to na niego trzeba będzie liczyć. Że to on ma być jednym z tych, którzy w czasach ciemności - staną się światłem. Tego dnia właśnie zrozumiał, co Daisuke miał na myśli przez "bycie gotowym”.
Trop doprowadził go do kraju Desierto, do miasta o tej samej nazwie, gdzie w barze miał się spotkać z pewnym informatorem. Jak się okazało, na miejsce tej osoby przybył wysłannik LSN, jego dawny znajomy z lat wojny - Shadow. Szok, a następnie ulga i ekscytacja pozwoliły mu na okraszenie tego spotkania jednym, szczerym uśmiechem - po raz pierwszy w życiu poczuł, że może mieć prawdziwy dom, miejsce, którego szukał od czasu opuszczenia swojego przyrodniego ojca. Gildia LSN właśnie tym się stała, jego prawdziwym domem. Koniec.



Ekwipunek:
Ciekawostki:
-Jego ulubionymi kolorami są biały, czerwony i czarny,
-Ma duszę romantyka, choć  stara się to ukrywać,
-Potraf grać na kilku instrumentach,
-Jest człowiekiem skrajności,
-Lubi ostre jedzenie,
-Jest leworęczny, nie ma jednego palca u prawej dłoni.
Powrót do góry Go down
Shadow
Shadow
Liczba postów : 226
Join date : 23/08/2017

#2PisanieTemat: Re: Light...?    Light...?  EmptySro Wrz 20, 2017 1:16 am

Ogółem w karcie jest kilka literówek, ale tego nie będę się czepiał, są one drobne, a kartę czyta się bez problemu, zatem nie ma potrzeby poprawiania tego.

Akcept

Na start otrzymujesz:
- 400 PD
- 100 MM
- 3500 klejnotów
- Dwie umiejętności poziomu 1
- Jedna umiejętność poziomu 3

Kartę zamykam i przenoszę, życzę miłej gry.
Powrót do góry Go down
 
Light...?
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Light

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Strefa Gracza :: Karty Postaci :: Zaakceptowane-